Pieśń przeszłości, pieśń przyszłości
Biznes i sport W tym roku objęła większość udziałów w jednym z najstarszych klubów piłkarskich Ekstraklasy. A choć Warta Poznań ma piękne tradycje futbolowe, Paulina Sypniewska spogląda też w przód – chce uczynić z niego innowacyjną i ekologiczną firmę.
Dzień z Pauliną zaczynamy w jej domu w Poznaniu. Wokół mnóstwo zieleni, coraz śmielej przełamywanej żółciami i czerwieniami jesiennego listowia. Przed domem z klinkierowej cegły na jednym z nowo wybudowanych osiedli wzrok przykuwa nowiutki czarny Macan T. My jednak pojedziemy sąsiadującym z nim drugim autem Pauliny, Taycanem 4S w kolorze Crayon. Wypijamy świeżutką kawę zaparzoną przez męża naszej bohaterki i rozmawiamy o jaśniejszym z samochodów. – Uwielbiam go – mówi Paulina. – Zachwyca mnie każdym detalem w środku, a lakier ujmuje tym, że w każdym świetle wygląda na zupełnie inny odcień. Od kiedy tylko Taycan pojawił się na rynku, wiedziałam, że to będzie moje auto – dodaje.
Elektryk bezszelestnie rusza w kierunku centrum miasta, a ja pytam Paulinę o jej drogę życiową. Jak doszła do tego, gdzie dziś jest? – Wydaje mi się, że kluczowa była zawsze moja otwartość na wyzwania i gotowość do podejmowania ryzyka – odpowiada. Tak było już za czasów studenckich. Po zdobyciu magisterki z biznesu międzynarodowego na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu ruszyła do Londynu, choć prawie w ogóle nie znała języka. – Wyjazd był niby w celu nauki na studiach doktoranckich, ale tak naprawdę kręcił mnie multikulturowy Londyn. Wieczorami uczyłam się języka z magazynu „Melody Maker” – śmieje się.
Ostatecznie jednak przyszły inne propozycje – studia doktoranckie u wybranego profesora w Poznaniu i propozycja stanowiska dyrektora generalnego w firmie międzynarodowej. Wybór więc padł na rodzinne miasto.
Największe sukcesy Warta Poznań odnosiła przed II wojną światową.
Piękne tradycje
Taycan parkuje w samym sercu Poznania. Tu, w sąsiedztwie starego szpitala dziecięcego, w nowym biurowcu wciśniętym pomiędzy zabudowę pamiętającą czasy pruskie, mieści się siedziba firmy Pauliny. – Założyłam ją trzynaście lat temu. Początkowo miała zajmować się głównie działalnością doradczą w zakresie strategii i internacjonalizacji przedsiębiorstw – wspomina. To tematyka bliska jej sercu i kompetencjom, bo zajmuje się tym od lat naukowo, równolegle pracując na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu na studiach Executive MBA, a także jako ekspertka Narodowego Centrum Badań i Rozwoju (NCBR). – Ostatecznie poszło to w trochę innym kierunku i dziś zajmujemy się głównie doradztwem technologicznym, np. projektowaniem kompletnych linii produkcyjnych dla przemysłu spożywczego – dodaje.
W ascetycznym gabinecie nie ma prawie żadnych zbędnych elementów. Proste meble ograniczone do minimum, sztuka nowoczesna na ścianie, żadnych szpargałów, pamiątek... Surowość tego wnętrza przełamują tylko trzy drobne gadżety na parapecie, przypominające o pasjach Pauliny. To modelik Porsche 718 RS 60, ludzik Lego (w Poznaniu nazywamy go pamperkiem) w barwach Warty Poznań z nazwiskiem „Sypniewska” na plecach i książka „1929. Zielone mistrzostwo”.
Wtedy właśnie klub, którym zarządza teraz Paulina, zdobył swoje pierwsze mistrzostwo Polski. I choć ten wyczyn udało się jeszcze powtórzyć w 1947 r., to jednak największe sukcesy poznański klub odnosił przed wojną. W jego szeregach grały wtedy legendy, jak poznański Niemiec, wybitny snajper Fryderyk Scherfke zwany Frycem – zdobył m.in. gola dla reprezentacji Polski w słynnym meczu Mundialu ’38, w którym nasza kadra uległa napakowanej gwiazdami światowymi Brazylii 5:6.
Po wojnie gwiazda Warty przygasła, a dominację w Poznaniu osiągnął młodszy od zielonej krewnej zza miedzy Lech. Supremacja „Kolejorza” w mieście jest dziś niepodważalna – osiem mistrzostw Polski i pięć Pucharów Polski, liczne występy na arenie europejskiej. Lechowi kibicuje dziś zdecydowana większość poznaniaków, a i Wielkopolsce oraz poza nią klub ma oddanych fanów.
Ale Warta po wielu latach posuchy znów nagle znalazła się na ustach piłkarskiego świata. W 2020 r., pnąc się cierpliwie przez kilka sezonów z poziomu III ligi, niespodziewanie dla wszystkich awansowała do Ekstraklasy. W kolejnym roku – równie niespodziewanie, utrzymała się. A choć kolejny, trzeci sezon jeszcze trwa, to w momencie oddawania do druku tego numeru „Christophorusa” klub zajmował bezpieczne, 11. miejsce w tabeli.
Duża w tym zasługa nowej ekipy w Warcie. W klubie pojawili się nowi inwestorzy i młodzi menedżerowie, którzy mają pomysł na klub. Wiedzą, że Warta może zająć odpowiednie miejsce na piłkarskiej mapie. Rozwiązaniem nie jest spoglądanie w – choćby chwalebną – przeszłość klubu, ale ucieczka do przodu. I taki jest też plan Pauliny.
Piłkarski start-up
O tych pomysłach rozmawiamy już przy boisku na poznańskiej Wildzie, na którym trwa akurat trening pierwszego zespołu. Trener Dawid Szulczek rozmawia z nami przez chwilę, po czym wraca do zawodników. – Planujemy zbudować wokół klubu ekosystem, w którym będą rozwijały się innowacje, możliwe potem do zastosowania w sporcie i nie tylko – przedstawia swoją wizję Paulina. – Rodzaj laboratorium, które będzie testowało nowe pomysły, technologie i wynalazki, a potem stanie się dla firm i start-upów oknem na świat – dopowiada, odwołując się do swojego doświadczenia w internacjonalizacji przedsiębiorstw i w NCBR.
Może to syn szybciej sprawi sobie 911.
Jej zdaniem właśnie fakt, że Warta nie jest gigantem, może być tu atutem. Po pierwsze, choć klub ma ponad stuletnią historię, to w pewnym sensie jest teraz takim start-upem – niekoniecznie z wielkim budżetem, ale z ciekawym pomysłem na rozwój i dynamiczną ekipą. Po drugie, taka organizacja jest bardziej elastyczna, otwarta i łatwiej wprowadzać w niej nawet eksperymentalne rozwiązania. – Warta jest po prostu fajnym klubem i można w niej zrobić dużo fajnych rzeczy, które pewnie trudniej byłoby wdrożyć w klubach o bardziej ugruntowanej pozycji i strukturze – wyjaśnia.
Oczywiście jest też ryzyko. Klub sportowy zawsze w pewien sposób jest uzależniony od wyników na boisku, a te nie zawsze idą w parze z nawet dobrze prowadzonym biznesem. – Ale jeśli zbudujemy bardzo stabilną wizję i strategię rozwoju klubu, to nawet jeśli w sobotę wynik meczu będzie nie do końca taki jak byśmy chcieli [rozmawialiśmy akurat po porażce z Legią 0:1 – przyp. red.], ale przychodzimy w poniedziałek do pracy i realizujemy to, co mamy zaplanowane, trochę niezależnie od tego wszystkiego – przekonuje Paulina.
Po prostu cool
Ruszamy w kierunku ostatniego punktu naszego dnia z Pauliną. Kierunek: Grodzisk Wielkopolski, niewielkie miasteczko oddalone o 40 km od Poznania.
Tam, na stadionie, na którym przed latami Dyskobolia Groclin Grodzisk Wielkopolski odnosiła sukcesy w europejskich pucharach, gra dziś swoje mecze ligowe Warta. Obiekt w Poznaniu nie spełnia bowiem wymogów Ekstraklasy i służy tylko jako boisko treningowe.
– Trwają przygotowania do prac projektowych nad nowym stadionem na Wildzie –opowiada już w Grodzisku Paulina. – To będzie nowoczesny obiekt, chcemy, żeby był najbardziej ekologiczny w Polsce. Marzy mi się stadion zielony, porośnięty roślinnością, ale też taki, który będzie żył również pomiędzy meczami i służył lokalnej społeczności – dodaje. Aspekt ekologii, jak na klub o zielonych barwach przystało, jest ważnym elementem strategii Warty. I przyczynia się do tego, o czym wspomniała już wcześniej Paulina: Warta jest fajnym klubem, jest po prostu cool. Jej kibice, choć nieliczni, nie mają „kosy” z innymi. Spotkania z Lechem są „meczami przyjaźni”, rzecz nie do pomyślenia w innych dużych miastach, w których antagonizmy między Legią i Polonią czy Wisłą i Cracovią rozpalają czasem zbyt duże emocje. Warta stawia także na futbol kobiet oraz drużyny młodzieżowe i ma sekcję amp-futbolu, w której grają zawodnicy po amputacjach kończyn.
„Żółty porszaczek”
Kiedy już wracamy do Poznania, nie mogę pozbyć się myśli, jak wiele z tego, co usłyszałem dziś o Warcie, przypomina mi o ideałach Porsche. Piękna tradycja, o której nikt nie zamierza zapominać, ale też wybieganie myślą w przyszłość. Ekologia i innowacja. – No dobrze, to kiedy 911? – pytam z uśmiechem. – Oczywiście myślałam o nim, jeszcze zanim kupiłam Taycana. Ale mam dwójkę dzieci, chłopcy mają 6 i 10 lat, więc potrzebuję tych dwóch miejsc z tyłu – śmieje się. – Pierwszy modelik, jaki mój starszy syn dostał ode mnie, to była „jedenastka”. Jego absolutnie ukochany „żółty porszaczek”, nie rozstawał się z nim nawet na sekundę. Więc kto wie, może on szybciej sprawi sobie żółtą Carrerę – kończy Paulina.
Zużycia paliwa/prądu
Macan T
-
10.7 – 10.1 l/100 km
-
242 – 229 g/km
-
G Class
-
G Class
Taycan 4S
-
24.1 – 19.8 kWh/100 km
-
0 g/km
-
A Class